Prolog cz.2

 ^ Melissa ^
    Moje życie było kolorowe do momentu gdy straciłam najbliższe mojemu sercu osoby, a mianowicie moich najukochańszych dziadków. Rodziców nie znam. Zostawili mnie zaraz po narodzinach. Moje przyjaciółki o ile można je tak nazwać wyjechały parę lat temu. Laura jest na Florydzie, a Blake w Irlandii. Obiecały, ze się będą odzywać ale jak zwykle mnie olały i zajęły się sobą. Zostałam sama jak palec. Bez rodziny, najbliższych przyjaciółek. Nie mogę o tym myśleć, bo sama się dołuję. Muszę zając się domem dziadków. Nie mieszkałam z nimi, gdyż nie chciałam być ciężarem jednak co mi z tego jak nie miałam czasu dla nich. Odwiedzaliśmy się nawzajem ale żałuję, bo pewnego wieczoru wracali do domu i mieli wypadek, którego nie przeżyli. Mieszkanie w Paryżu mieście zakochanych dobija mnie. Choć jest już po pogrzebie nie dopuszczam do siebie myśli, że ich nie ma. Muszę się pozbierać i zabrać za sprzątanie moich wspomnień, gdyż dom zostanie sprzedany. Jednak to nie jest takie łatwe.
^ Następnego dnia ^


    Nie mogłam przestać myśleć o tym, że już nie usłyszę ich śmiech, nie wypiję z nimi herbaty, że ich już nie ma,nie wrócą. Nie spałam cała noc obwiniając się o to co się stało. Poszłam zapłakana do łazienki i otarłam łzy. Wzięłam rozbudzający prysznic, który ma mnie postawić na nogi. Wyszłam z pomieszczenia po jakieś ubrania. Wybrałam czarne rurki, trampki i wzięłam jakąś czarną koszulkę. Ta koszulka okazała się być mojego dziadka. Musiała mu zabrać jaki kiedyś u nich byłam. Bardzo lubiłam w mnij chodzić. Jeśli chodzi o makijaż to zrobiłam czarną kreskę, a włosy upięłam w luźny kok. Wzięłam torebkę z tonę chusteczek, telefon i jabłko do ręki. Idąc drogą słuchałam przymulającej muzyki. Zaczął padać deszcze, a ja jak zwy klenie przewidziałam tego. Założyłam kaptur na głowę i szłam dalej. Moje szczęście nie zna granic i auto przejeżdżające obok oblało mnie. Reszta drobi minęła dość szybko. Otwarłam furtkę i weszłam na posesję. Dookoła było pełno  kwiatów, które pielęgnowała moja babcia, jednak teraz  są zaniedbane. Podeszłam do drzwi. Klucze były w doniczce obok nich. Od kluczyłam je i weszłam do środka. Poczułam zapach moich ulubionych ciastek czekoladowych robionych specjalnie dla mnie. Oparłam się o ścianę i zaczęłam płakać. Łzy napływał do moich oczu. Nie mogłam ich powstrzymać. Otarłam je i pozbierałam się z podłogi, było mi zimno. Poszłam do sypialni po jakiś ręcznik. Wytarłam się, ale to nic nie dało. Zajrzałam do mojego byłego pokoju po jakieś ubrania, które pozostawiłam. Wyjęłam to co na mnie pasowało i skierowałam się w stronę łazienki. Ubrałam to co miałam i znalazłam perfumy, które dałam babci na urodziny. I znowu powróciły wspomnienia. Poszłam do salonu by pooglądać ostatni raz to co tam jest. Otwierałam wszystkie szafki po kolei. Znalazłam słodycze w które od razu wparowałam. W następnej znajdowały się albumy. Było ich mnóstwo, ale tylko jeden przykuł moją uwagę. Był on zrobiony własnoręcznie zrobiony przez nas. Tak przez Blake i Laure też. Po ich wyjeździe został u mnie. Na końcu znalazłam karteczkę. Pisało na miej tak ' Jeśli to czytasz na pewno nas już nie ma na tym świecie. Kazałaś nam schować ten album, bo go nienawidziłaś, więc stwierdziliśmy, Ze to odpowiednie miejsce na testament. Jest tu koperta, otwórz ją. Babcia i Dziadek'. Zrobiłam jak kazali. W środku była wielka kartka ' Wnusiu bardzo Cię kochamy i dlatego odkładaliśmy pieniądze dla Ciebie. Mamy jeszcze niespodziankę, a mianowicie dom w Londynie. Wszystko jest opłacone. W sypialni w szufladzie są klucze i adres. Sprzedaj dom i wyjedź. Z notariuszem wszystko ustalone. Jego numer też tam znajdziesz. Powodzenia i do zobaczenia. Babcia i Dziadek'. Poszłam do sypialni i znalazłam wszystko co było opisane. Zadzwoniłam od razu do notariusza. Powiedział, że wszystko załatwimy później jak przyjadę do Londynu. Spakowałam klucze i adres oraz kilka pamiątek  rodzinnych. Zabrałam też parę albumów. Poszperałam w kuchni i zabrałam zeszyt z przepisami. Wybiegłam z domu zamykając go i skierowałam się do mojego mieszkania. Gdy do niego dotarłam włączyłam laptop i zamówiłam pierwszy bilet na samolot. Miałam szczęście kupiłam ostatni. Miałam jeszcze czas więc zaczęłam się pakować. Walizki były pełne,więc  zamówiłam taksówkę. Przed wyjściem zrobiłam zdjęcie i dodałam je na twittera z dopiskiem: ' Zaczynam życie od nowa! '.
Wyszłam z domu i zamknęłam drzwi. Klucze zostawiłam u sąsiadki. Wsiadłam do taksówki i pojechałam. Napisałam ogłoszenia w internecie na temat mojego mieszkania i tego, że szukam współlokatorek. Dojechałam na miejsce i poszłam na odprawę. Weszłam do samolotu i zaczęłam płakać. Było mi ciężko opuścić mój rodzinny dom, ale inaczej nie mogę zrobić. Taka była wola babci, więc tak też zrobię. Na moje ogłoszenie odpowiedziały dwie dziewczyny.  Umówiłam się z nimi jeszcze dzisiaj .  Za chwilę lądujemy, jest dobrze. Po wyjściu z samolotu zamówiłam taksówkę i pojechałam pod adres znajdujący się na kartce. Trasa nie trwała długo, a miły pan pomógł mi wnieść walizki to tego pięknego, ogromnego domu. Otwarłam drzwi i oniemiałam z zachwytu. Włożyłam walizki do środka od razu poszłam oglądać wszystkie  pokoje. Oglądając pokoje wybrałam jeden. Zamknęłam się w nim i zaczęłam płakać ze szczęścia. Postanowiłam się rozpakować. Ubrania schowałam do szafy, a kosmetyki do mojej osobistej łazienki. Potem poszłam do kuchni i zrobiłam sobie herbatę, choć nie wiem skąd ona się tu znalazła. A może babcia zostawiła to wszystko, może ty przyjeżdżali na wakacje? Nie ładnie mieli przede mną tajemnice. Dobra nie wnikam w to co oni tu robili. Woda się zagotowała i zalała woreczek z herbatą. Znalazłam ciastka i poszłam do ogrodu. Wsłuchiwałam się w śpiew ptaków. Jednak chwilę spokoju przerwał mi dzwonek do drzwi. Otworzyłam je, a tam stała...
^ ^ ^
   Przepraszam, że taki krótki. Następny będzie dłuższy obiecuję. Poza tym zapraszam do regularnego czytania bloga. Na pewno będzie ciekawy.
Mellisa♥

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz