* **~ **Perspektywa *
Laury ~*
-Cześć mała!-krzyknął Justin.-Ooo! Cześć kocie, co tam?-odpowiedziałam mu.
-A wszystko gra, dzwoniłaś do mnie coś się stało?
-W pewnym sensie. Chodzi o to żebyś przekonał swoją mannę, żeby puściła mnie do Londynu!-odpowiedział na jednym wdechu.
-Ok, ale dlaczego tam?- Zapytał zdziwiony.
-chce zacząć wszystko od początku, wiesz znaleźć prace, chłopaka, przyjaciół to moje marzenie od dzieciństwa!-zrobiłam słodkie oczka i zatrzepotałam rzęsami, bo wiedziałam, że to zawsze na niego działa.
-no dobra, ale nie mam stu procentowej pewności że się zgodzi, więc nic nie obiecuję!-powiedział poszedł do mnie i mocno mnie przytulił. Wiedziałam, że zawsze mogę na niego liczyć i , że nigdy mnie nie zawiedzie, kochałam go za to jak własnego brata.
-dobra to ja lecę, napiszę ci potem czy się zgodziła.-powiedział Justin.
-paaa, dziękuję, że zawsze jesteś przy mnie, kocham cię!-pocałowałam go w policzek i przytuliłam.
-nie ma sprawy. Też Cię kocham i jak by nie to że jesteśmy rodziną już dawno bylibyśmy razem.-odpowiedział mi do ucha i wyszedł.
*~ **Następnego **dnia ~*Obudziłam się spojrzałam na zegarek była 10:30, usłyszałam, że mój telefon dzwoni więc przyłożyłam go do ucha.
-hej Laura pokój się za 2 godziny będę po ciebie wyjeżdżasz do Londynu, wprawdzie będziesz miała 2 współlokatorki, ale myślę że to nie będzie żaden problem!- powiedział Justin a ja nie mogłam w to uwierzyć.
-Justiś, nie wiem jak ci dziękować!-odpowiedziałam będąc jeszcze w nie małym szoku.
-Oh, nie dziękuj tylko się zbieraj moja mama robi dla ciebie naleśniki szybko zejdź!!!
-Dobra to paaa!-odpowiedziałam idąc już do łazienki.
-Tak cześć, zawiozę cię potem na lotnisko, pospiesz się!-powiedział i się rozłączył.
Wzięłam szybki prysznic rozczesałam włosy, potem spiełam je w kok i wyszłam wybrać coś sobie do ubrania[zdjęcie na dole].
Przejrzałam się w lustrze, potem zaczęłam się pakować, gdy skończyłam zbiegłam na dół. W całym pomieszczeniu roznosił się cudowny zapach naleśników.
-ciociu tak się cieszę, że się zgodziłaś!
-dobrze, nie ma sprawy cieszę się twoim szczęściem mam nadzieję że co się powiedzie!-powiedziała ciocia i się ze mną pożegnała. Poszłam jeszcze na górę i wzięłam swoją walizkę. Pożegnałam się ostatni raz z ciocia i wyszłam od razu pod dom podjechał Justin. Przytulił mnie i wziął odemnie walizki, włożył je do bagażnika i otworzył mi drzwi. Przez cała drogę śpiewaliśmy. Muszę przyznać że mam całkiem ładny głos ale nikt oprócz Justina o tym nie wie.
Gdy dojechaliśmy na miejsce czule się pożegnaliśmy. Cały lot trwał dość krótko więc nie zdążyłam się przespać.
Gdy dostałam taksówką na podany adres już zza szyby można było zobaczyć cudowny dom, który wyróżniał się spośród pozostałych. Był piękny, widać, że właściciel jest bardzo bogaty, ciekawe czy będzie taki miły!!!
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Mam nadzieję, że się podoba, naprawdę wszystkie chcemy żeby ten blog był cudowny, ale potrzebujemy motywujących nas komentarzy, z góry z góry za nie dziękujemy. Laura ~^_^~
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz