Rozdział 11

•❤Laura❤•
*Następnego dnia* 
Było mi bardzo zimno, czułam, że jestem na zewnątrz, opierałam się o coś co przypominało ścianę, wiedziałam, że nie jestem sama, bo coś albo ktoś leżał na moich nogach, chroniąc mnie tym, przed zimnympowietrzem. Dopiero teraz przypomniałam sobie co wydarzyło się wczorajszej nocy. Co ja do cholery zrobiłam?! Zachowuję się jak jakaś dziwka i nimfomanka. 
Szybko zabrałam koszulkę mojemu nocnemu towarzyszowi i weszłam tylnymi drzwiamiok óra do naszego
(Laury, Mellisy i Blake) domu. Będąc na korytarzu wybrałam ostatnie drzwi, bo bardzo dobrze wiedziałam,  że ani jedna ani druga by go nie wybrała bo jest zbyt oddalony od reszty, a ja lubię sie odizolować i żyć własnym życiem. W przeszłości nigdy nie było mi łatwo, bo byłam z Polski, a wszyscy mówili, że chyba zbytnio się cenię, że mieszkam w Kanadzie. Tylko nie ktorzy wiedzieli jaka jestem naprawdę. Tak więc całe moje życie przepełniało odtrącenie.
Po otworzeniu drzwi do mojego tajemniczego pokoju poczułam ukłucie w sercu, bo właśnie taki miał być mój pokój gdy mieszkałam razem z moimi rodzicami. Całkowicie identyczny pokój jak ten który zaprojektowała moja mama.
Najdziwniejsze jest tylko to, że nikt oprócz nas o tym projekcie nie wiedział. Postanowiłam już dłużej o tym nie myśleć i poprostu żyć dalej.
Szybko weszłam do toalety,
umyłam się, ubrałam, pomalowałam i wyszłam z pomieszczenia.
Gdy wyjrzałam przez okno balkonowe mojego pokoju zauważyłam Stylesa całującego się namiętnie z ścianą basenu. Zaczęłam się śmiać jak jakiś przedszkolak specjalnej troski, a Harold z miną WTF?! spojrzał na mnie i zaczął ubierać swoje spodnie. Nim się obejrzałam stał pod moim balkonem.
-Cóż to za blask tam strzelił z okna? Ono jest, yyy..., no dobra, nie znam tego, ale to przez to, że nie czytałem tej legendy.
-Legenda? Co ty pieprzysz?-zaśmiałam się niedowierzając w jego głupotę. Gdy w końcu kładłam się na podłodze balkonu, ze śmiechu poczułam podmuch zimnego powietrza.
-Hej kicia!-powiedział Hazz, a ja krzyknęłam ze strachu. Jak on to zrobił że w 5 sekund wszedł na pierwsze piętro?-Co się stało, że tak wrzeszczysz?
-Jak ty to zrobiłeś?-odpowiedziałam pytaniem na pytanie.
-Ale co?
-Jak to zrobiłeś, że tak szybko się tu znalazłeś?
-No poprostu. Tak jakoś wiesz normalnie.-odpowiedział z dziwnym jakby udawanym śmiechem. 
-Harry wybacz, ale ,nie, to nie jest normalne. Nikt nie potrafi wejść na piętro w tak krótkim czasie. 
-Naprawdę wszystko ze mną w porządku. Nie wracajmy już do tego...

*W domu One Direction* 

-Harry, haha zejdź ze mnie!-zaśmiałam się przez wykonywaną czynność Hazzy. Jak zawsze łaskotał mnie,  a ja nie mogłam powstrzymać się od śmiechu. 
-Teraz cię już nie puszczę- próbowałam wyrwać się z jego uścisku, ale bez skutecznie. 
-Styles, teraz już na poważnie-uspokoił się. 
-Coś się stało?-z jego ust zniknął ten cudowny uśmiech. 
-Mam ważne pytanie...
-Tak? 
-Bo wiesz my razem ten tego, a przecież nie zabezpieczyliśmy się w żaden sposób i...
-Laura, przecież zwykłych ludzi nie potrafią zapłodnić wamp… - po tych słowach zatkał sobie usta ręką. Mnie poprostu zatkało, a usta wyglądały jak litera 'o'.
- Czekaj co ty powiedziałeś.  Wampiry.  Jakie wampiry.  Masz mi to wyjaśnić w tej chwili - założyłam ręce na piersi. Jednak ktoś musiał nam przeszkodzić. A mianowicie był to Niall. Niewiadomo dlaczego wołał wszystkich do kuchni. Harry natychmiast wybiegł z pokoju i podąrzając w stronę kuchni powtarzał jak modlitwę jakieś słowa, nie wiem dokładnie w jakim języku mówił, ale brzmiało to jak połączenie włoskiego z łaciną. Czy on jest zamieszany w jakąś sektę, która wpaja ludziom, że są jakimiś wampirami czy huj wie czym. Jeżeli okaże się, że reszta jest tak samo zryta jak Styles to naprawdę mogę za siebie nie ręczyć i sama ich pogryzę i zaczaruję ich twarze moją ręką poprzez uderzenie i później nikt z nich do końca życia nie wymówi ani słowa poprzez traumę. Tak wiem ponosi mnie i plotę głupoty, ale to jest jakieś anormalne, więc jak mam się zachować? Gdy byliśmy już wszyscy w pomieszczeniu, w którym jak mniemam Niall miał podzielić się jakąś straszną wiadomością/sarkazm/. Po chwili rozległ się jego głos.
-Mamy ogromny problem...

Tak cholernie was przepraszam, że musieliście tyle czekać, ale z powodu sił wyższych nie potrafiłam napisać tego posta dla was. Wybaczcie, ale zapewniam, że następny rozdział dodam szybko i będzie o wiele lepszy. Zapraszam na mojego nowego bloga: http://dark-darkness-1d.crazylife.pl/

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz