Rozdział 12 cz. 2

*NIALL*
-Zayn nie potrafisz jechać szybciej? W tym tempie to zjawimy się tam jutro - warknąłem w stronę przyjaciela siedzącego obok. Licznik w samochodzie ledwo dosięgał trzydziestki na godzinę, a w tym momencie każda sekunda jest ważna. 
-Spokojnie blondyna, przecież dobrze wiesz, że poprzez pakt, który z nimi zawarliśmy nie mogą zrobić żadnej krzywdy bliskim nam osobą - Malik mimo wszystko docisnął pedał gazu, a Laurę która siedziała z tyłu wbiło w fotel. Dziewczyna mimo naszych próśb nadał nie odezwała się ani słowem. Och, no rozumiem, że dowiedzenie się, że jej nowi sąsiedzi są wampirami nie należy do najmilszych wieści. Ale do jasnej cholery strzelając teraz fochy nic nie wskóra! Gdy tylko znaleźliśmy się na miejscu w szybkim tempie troje opuściliśmy auto, biegnąc w stronę mieszkania naszych przeciwników. Kilka słów o tych idiotach i w jaki sposób się poznaliśmy. Och, a więc nasze pierwsze spotkanie nie należało do najmilszych. Czwórka nowo przybyłych pedałów chodziło po Londynie myśląc, że są świetni. Pierwsze primo - nie są. To ja tutaj jestem zajebisty. Drugie primo - wyglądali jakby pierwszy raz wyszli na wolność. Oglądali każdą napotkaną rzecz na drodze, kilkakrotnie. A do kłótni doszło dość szybko. No cóż, jestem osobą o dość wybuchowym charakterze.
-Horan czyń honory - mulat gestem ręki przedstawił mi drzwi, a ja jednym kopnięciem powaliłem je na ziemię. Chyba jeszcze nie wypadłem z formy. Weszliśmy do mieszkania, gdzie zastaliśmy Connor'a, Tristan'a, Bradley'a i James'a. Przedstawiam wam najmniej popularny zespół o nazwie The Vamps. Nazwy to oni za oryginalnej nie mają.
-Chyba ktoś tutaj zapomniał o panujących tutaj zasadach - pokręciłem ostrzegawczo palcem, a tamci tylko jeszcze bardziej osunęli się w bok. No tak, przecież to my tutaj jesteśmy silniejsi. Blake i Meliss'a wyszły z łazienki od razu podchodząc do nas. Przytuliłem do siebie drobne ciało niebieskowłosej i delikatnie ucałowałem ją w czubek głowy. Gdyby tylko którychś z nich tknął by ją choćby palcem, to jebał bym cały pakt i po prostu każdemu z nich zrobiłbym z dupy jesień średniowiecza. Gdy mieliśmy wychodzić z środka, Blaily na chwilę puściła moją dłoń i podeszła do Brad'a. Wyciągnęła z jego kieszeni swojego złotego Iphon'a i powróciła do mnie z triumfalnym uśmiechem. Objąłem jej biodra ręką, a Bla nie zareagowała żadnym nieprzyjemnym dla mnie ruchem.
-Oświeciło cię, że to jednak ja jestem ci nakazany? - zaśmiałem się, a on pokiwała z niedowierzaniem głową. -Wiesz, że mimo wszystko i tak cię kocham? - ucałowałem jej rumiany policzek i przyciągnąłem ją jeszcze bliżej siebie.
-Och, tak ja ciebie też. A teraz pójdziemy do domu i wszystko mi opowiesz - pokiwałem twierdząco głową na słowa Shelley. Nie chciałbym dawać jej nowych powodów by była na mnie zła.
-Oczywiście tylko, gdy zrobisz naszą ulubioną kawę - roześmialiśmy się, a nasz chichot rozniósł się po całej okolicy.
-Ale tak na serio Niall. Co między nami jest? - zapytała zmieniając wyraz twarzy na całkiem poważny. Więc teraz jest moment kiedy powinienem się jej oświadczyć. Sorry, to nie ta bajka skarby.
-Co tylko zechcesz - zacmokałem jej przed twarzą i zacząłem uciekać. I znowu wszystko powraca do normy.
***
Kolejny suprajs ode mnie w roli nowego rozdziału.
Sama nie wierzę, że wyrobiłam się tak szybko.
Kolejny pisany przez Luarę.
Do zobaczenia.
Lily 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz